I człowiek od razu czuje się winny. Albo wręcz przeciwnie, oficer dyżurny uważa, że nasze sprawdzenie się byłoby bezpodstawne, więc – zgodnie ze swoimi przywilejami – odmawia wykonania badania lub odsyła nas do innego komisariatu. Takie sytuacje to już powoli relikt przeszłości, również w Legnicy.

Dokładnie od 5 września ubiegłego roku, kiedy to w poczekalni Komendy Miejskiej Policji pojawił się alkomat – do dziś skorzystało już z niego kilka tysięcy osób. Jak wrażenia? „Procedura jest bardzo prosta i taka sama jak w bliźniaczych alkomatach w innych miastach Polski – bierzemy jednorazową słomkę, umieszczamy w odpowiednim miejscu urządzenia, a po chwili na ekranie pokazuje się nasz wynik” – komentuje Krzysztof Rydlak z sieci sklepów Spy Shop.

Niektóre miasta idą jeszcze dalej. W Warszawie ma wkrótce powstać publiczny alkomat w formie budki, która wpisuje się w nowoczesną architekturę miasta, tak żeby nie trzeba było odwiedzać komendy.

A co z podręcznymi alkomatami?

Czy to oznacza, że za niedługo nie będziemy ich już potrzebowali? - Mimo tego, że alkomaty stacjonarne cieszą się sporym zainteresowaniem, to zbadanie się za ich pomocą wciąż wymaga dostania się na komisariat lub w jakieś konkretne miejsce. Dlatego podręczny alkomat w schowku samochodu to jednak po prostu wygodny standard – komentuje Rydlak.

Potwierdzają to statystyki Spy Shop, które pokazują, że kierowcy zdecydowanie wolą w razie czego mieć alkomat pod ręką, żeby od razu sprawdzić stan swojej trzeźwości, niż wybierać się we wskazane miejsce na mapie.

Zainteresowanie alkomatami wynika też z dwóch przyczyn. Po pierwsze, w czasie tłumnie zakrapianych okazji, jak Nowy Rok, komisariat odwiedza kilkaset osób w ciągu jednej nocy i wszystkie stoją w gigantycznej kolejce do alkomatu. Po drugie, wynika to z coraz większej świadomości kierowców, że jazda z promilami we krwi zwykle nie kończy się dobrze – bo albo narażeniem swojego lub czyjegoś życia albo aresztem czy grzywną sięgającą 5000 zł.