Od momentu, w którym Inspekcja Transportu Drogowego przejęła zarząd nad stacjonarnymi fotoradarami wpinając je w jeden automatyczny system, przesyłanie mandatów za przekroczenie prędkości zarejestrowane przez urządzenia odbywa się według nowych zasad opisanych w Prawie o ruchu drogowym.
W piśmie, jakie dostaje właściciel sfotografowanego auta brak jest zdjęcia sporządzonego przez rejestrator. Obwiniony kierowca może je oglądnąć tylko wtedy, gdy nie przyjmie mandatu i sprawa zostanie skierowana do sądu. Taka praktyka budzi zastrzeżenia Rzecznika Praw Obywatelskich, Ireny Lipowicz.
Rzecznik wskazuje w piśmie skierowanym do Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, że szef resortu nie wydał odpowiedniego rozporządzenia w sprawie gromadzenia przez ITD danych kierowców. I to pomimo tego, że od zmian w prawie przekazujących inspekcji kontrolę nad radarami, minęło już ponad 15 miesięcy. Oznacza to, że tak naprawdę żaden akt prawny nie reguluje tego, w jaki sposób ITD powinna zbierać, przetwarzać i usuwać, ale także chronić przed ujawnieniem i nieuprawnioną zmianą dane takie, jak wizerunek kierowcy czy numer rejestracyjny pojazdu.
„Problem ten dotyczy również tego, na jakiej podstawie prawnej Inspekcja Transportu Drogowego odmawia udostępnienia utrwalonych obrazów, skoro w interesującym zakresie brak jest stosownego aktu wykonawczego” – czytamy w piśmie rzecznik wystosowanym do Ministra Transportu, Sławomira Nowaka. Jak jednak podkreśla Irena Lipowicz, istotnym „z punktu widzenia ochrony praw jednostki” jest przede wszystkim to, na jakiej normatywnej podstawie ITD w ogóle gromadzi dane z fotoradarów.
Na tym jednak nie kończą się kłopoty związane z lukami w prawie o fotoradach. Jak tłumaczy Lipowicz w swoim wystąpieniu, kodeks drogowy regulację procedur związanych z przetwarzaniem informacji o wykroczeniach i ich sprawcach, powierza ministrowi transportu, który ma wydać odpowiednie rozporządzenie. Tymczasem, zgodnie z Konstytucją, zasady i tryb udostępniania informacji o jednostce regulować musi ustawa.