Na naszych drogach mamy do czynienia z różnymi strefami. Strefa zamieszkania, czy strefa płatnego parkowania to najpopularniejsze i najbardziej znane ich przykłady – bo obecne w naszym prawie od lat. Wątpliwości kierowców wzbudza jednak nowy twór – pod nazwą „strefa ruchu”, często mylony np. z obszarem zabudowannym. Istniejący zaledwie od maja 2011 roku, choć coraz powszechniejszy.
O tym, że wjeżdżamy do strefy ruchu informuje nas stosowny znak – także wprowadzony do polskiego kodeksu drogowego przed dwoma laty, podobny do znaku „droga wewnętrzna”. Znajduje się na nim jednak piktogram samochodu. Gdy mijamy tablicę informującą o początku takiej strefy musimy być świadomi tego, że opuszczamy drogę publiczną, ale wciąż obowiązują nas przepisy prawa o ruchu drogowym.
Strefa ruchu została wprowadzona w związku z problemem, jaki powstał m.in. na osiedlowych uliczkach i sklepowych parkingach – czyli na terenach prywatnych. Drogówka w zasadzie nie miała prawa interweniować w takich miejscach, jeżeli nie doszło np. do wypadku. Właściciel terenu może bowiem ustalić dowolne zasady korzystania z należących do niego ciągów komunikacyjnych – choćby z ruchem lewostronnym włącznie. Kodeks drogowy nie ma tam zastosowania.
Aby więc umożliwić karanie osób zajmujących nielegalnie miejsca parkingowe dla inwalidów albo przekraczających prędkość pod blokami, stworzono możliwość „zaproszenia” patroli policji przez zarządców prywatnych dróg, poprzez ustanowienie na ich terenie takiej właśnie strefy ruchu. W jej wnętrzu zawsze w pełnym zakresie obowiązują przepisy Prawa o ruchu drogowym. Włącznie z uprawnieniami drogówki i straży miejskiej.
Innymi słowy – nawet jeżeli przejeżdżamy przez przysklepowy parking, a jest on oznaczony jako strefa ruchu, musimy pamiętać o zapięciu pasów, włączeniu obowiązkowych świateł, zakazie rozmawiania przez komórkę i – oczywiście – o posiadaniu przy sobie dokumentów. Piesi muszą natomiast korzystać z chodników i wyznaczonych przejść. Czyli wszystko dokładnie jak na zwykłej ulicy. Nawet znaki muszą spełniać takie same wymagania, jak te ustawione na drogach publicznych. Niewymiarowy znak stopu albo źle ustawiona tablica informująca o parkingu może skończyć się dla zarządcy terenu słonym mandatem.
Nie wszystko jednak w strefach ruchu jest zupełnie takie samo jak na drogach publicznych. Wyjazd ze strefy ruchu to wciąż wyjazd z drogi wewnętrznej na drogę publiczną, czyli włączanie się do ruchu. Mijając przekreśloną tablicę z napisem „strefa ruchu” musimy więc ustąpić pierwszeństwa każdemu innemu kierującemu (nawet jeśli normalnie mielibyśmy przed nim pierwszeństwo, bo np. ma on nas po swojej prawej stronie) albo pieszemu! Pod względem tego ograniczenia strefy ruchu są bardzo podobne do stref zamieszkania, charakteryzujących się jednak dużo dalej posuniętymi restrykcjami w ruchu pojazdów.
Gdzie w Legnicy mamy do czynienia ze strefami ruchu? Liczba obszarów oznaczonych tymi znakami rośnie. Mamy z nimi do czynienia między innymi w Legnickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej przy ul. Jaworzyńskiej (tu zostały nawet zapowiedziane regularne kontrole drogówki), czy na wielu sklepowych parkingach.