To faktycznie imponujący wynik. Na regionalnych liniach – gdzie i tak co chwilę trzeba zatrzymywać się na stacjach – pociągi jeżdżą zwykle nie szybciej niż 120 km/h. Niestety, aż tak błyskawiczne dojazdy do Wrocławia nie będą dla Legniczan codziennością. Po drodze są przecież mniejsze miejscowości, które trzeba obsłużyć. Faktem jest jednak, że od grudnia w rozkładzie mają pojawić się pociągi przyśpieszone, które będą pomijać mniej frekwencyjne stacje. Pozwoli to legniczanom dojechać do stolicy województwa w 40 minut.
Do Legnicy z Wrocławia specjalny pociąg „Latający Dolnoślązak” (nazwany na cześć przedwojennego ekspresu) przywiózł blisko 600 osób. Część przyciągnęły kolejowe atrakcje, niektórzy zainteresowani byli naszym miastem.
- Jedziemy na niedzielny spacer – mówił dziadek ośmioletniego Krystiana, wrocławianin. – Jest piękna pogoda a nigdy nie byliśmy w Legnicy, to doskonała okazja.
Większość pasażerów skupiła się jednak na atrakcjach zgromadzonych na peronach legnickiego dworca. Najmłodsi i nieco starsi mogli przejechać się po stacyjnych torach ręczną drezyną. Każdy mógł też przez chwilę poczuć się jak maszynista towarowego pociągu. Dwie kolejowe spółki udostępniły do zwiedzania wnętrza swoich lokomotyw. Można było także zasiąść na chwilę w kabinie sterowniczej nowego Impulsa.
Nieco na uboczu swoje stanowisko rozłożyła Straż Ochrony Kolei, prezentująca nowoczesny sprzęt zakupiony przy okazji Euro 2012. Furgonetka z zaawansowanym, mobilnym systemem monitoringu (składają się na niego m.in. przenośne kamery – także termowizyjne) przypomina nieco to, co widujemy na ekranach hollywoodzkich filmów sensacyjnych o amerykańskich agencjach wywiadowczych.
- Sprzęt służy nam zarówno podczas wielkich imprez masowych jak i w codziennej pracy – tłumaczył Zbigniew Ilnicki z regionalnej komendy SOK we Wrocławiu – Pozwala na monitorowania bardzo rozległego i otwartego obszaru, popularnego przecież wśród złodziei miedzi i aluminium. Samo pojawianie się takiej furgonetki w terenie odstrasza przestępców – dodał.
W całej Polsce jest 9 takich mobilnych centrów monitoringu, każde kosztuje ponad 9 milionów złotych. W środku jest jednak wszystko, co potrzebne do skutecznego upilnowania kolejowego szlaku. I to nawet w promieniu trzech kilometrów.
Chętni na bezpłatną przejażdżkę z Legnicy do Wrocławia mogli z kolei posłuchać o historii linii Legnica-Wrocław, która w niedzielę obchodziła swoje stusiedziemdziesięciolecie. Bogusław Molecki dzielił się z pasażerami swoją obszerną wiedzą na temat tego, jak rozwijał się transport na terenie przedwojennych Niemiec i późniejszej Polski.
- Ta linia była budowana jako kolej Dolnośląsko-Marchijska. Jak sama nazwa wskazuje, miała łączyć nasz region z terytoriami w głębi dzisiejszych Niemiec. Teoretycznie miała skomunikować Wrocław z Berlinem, ale jak się jej przyjrzymy to zauważymy, że została odgięta w kierunku Drezna. A to dlatego, że to właśnie z tym miastem stolica Dolnego Śląska miała ściślejsze stosunki gospodarcze… – zaczął swój wykład.
Zdecydowaną większość odwiedzających stanowili młodzi rodzice z małymi dziećmi, co zapewniło na całej imprezie naprawdę miłą atmosferę. Szkoda tylko, że obchody były urządzone z myślą raczej o gościach z Wrocławia. Kto zdecydował się na wycieczkę i wysłuchanie wykładu w nowym Impulsie, musiał niestety kupić bilet w drogę powrotną.